- Loooooouuuu.
Ach. Ze snu wybudził mnie jego
głos. Ach. Lekka chrypka. Przyjemny ton. Dźwięczność i melodyjność. Ach. Usta
wołały me imię, znajdując się kilka centymetrów od mojego ucha. Czułem jego
oddech na szyi. Słyszałem lekki świst, który wydobywał się z jego płuc z każdym
wypowiadanym słowem.
Zamruczałem lekko, obracając się na
bok i wtulając policzek w poduszkę. Postanowiłem jeszcze trochę poleżeć, tym
bardziej, że był blisko mnie. Albo po prostu to sobie uroiłem? Wtedy jeszcze
trochę spałem, świadomość docierała do mnie powoli. I na chwilę zapomniałem, co
tak naprawdę mnie nurtuje. Byłem tylko ja, on i nicość w mej głowie.
Szarpnął delikatnie moją piżamę,
gdzieś w okolicy ramienia, usilnie chciał mnie ocucić, ale ja pozostawałem w objęciach
Morfeusza, imaginując sobie nieistniejące obrazy.
- Louis, no wstańże
wreszcie!
Irytacja. Zniecierpliwienie. To
właśnie te dwa uczucia sprawiły, że wróciłem do rzeczywistości. Wróciło także
wszystko, co uśpione było w mojej głowie. Głos ostry jak sztylet przeszył umysł
na wskroś. Gorszy niż wredne dzwonienie budzika.
Otwarłem oczy. Spoglądał na mnie z
nieukrywanym zniecierpliwieniem. Wargi chłopaka wygięły się w nieprzyjemny
grymas, a oczy zwęziły i choć okalały je kaskady rzęs, nic to nie dało. Minę
miał zaciętą, a moje przepraszające spojrzenie spłynęło po nim, niczym poranna
mżawka. Skierowałem uwagę na jego dłonie, zaciśnięte w pięści na cienkiej
kołdrze. Niby nic, ot, taki fant. A bolał. Nie miewiam skłonności do paranoi, ale
wcześniejsze wydarzenia tylko mnie rozochociły.
Zadrżałem z powodów wykraczających
poza zwykłe zimno. Pociągnąłem nosem.
- Dziewczyny
wyjeżdżają. A jeżeli zaraz nie wstaniesz, nie zdążę zobaczyć Meggie po raz
ostatni przed naszym powrotem.
Dawno nie wypowiedział w moim kierunku tylu
słów. Posłusznie wstałem. Wsunąłem stopy w pantofle. Drzwi na zewnątrz były
otwarte. Lodowaty wiatr wdarł się do środka, mierzwiąc mi włosy i sprawiając,
że włoski na karku stanęły mi dęba. Odruchowo objąłem się ramionami. Zachwiałem
się. Przygryzłem dolną wargę. Szczęknąłem zębami.
Mojej mowy ciała nie sposób było nie
odczytać. Nachylił się. Chwycił dłońmi ciepły materiał, pod którym jeszcze
minutę wcześniej leżałem i narzucił mi go na ramiona. Później przygładził
jeszcze. Obrócił mnie ku sobie i opatulił. Ciągle tu był. Jedynie fizycznie. I
przez chwilę znów mogłem się łudzić, że będzie dobrze. Meg wyjedzie i zostawi
mnie z nim na dwa dni samotności, które nam pozostały. Iskierka nadziei znów
się zapaliła.
Podreptałem za nim. Było naprawdę wcześnie.
Świtało. Pomarańczowe promienie porannego słońca przebijały się pomiędzy
drzewami. Ptaki budziły się ze snu, zaczynały świergotać, rozdzierając na całą
szerokość malutkie gardziołka. W nocy zapewne padało, bo las pachniał jak
nigdy. Sosnowe igliwie w połączeniu z odrobiną wilgoci tworzyło tak niesamowitą
woń, że chciałoby się wdychać ją wiecznie. Zapragnąłem nabrać nosem rześkiego
powietrza w płuca, zatracić się na moment w przyjemności. Przeszkodził mi w tym
mały problem - byłem przeziębiony. Jak gdyby ktoś zabetonował mi nozdrza, gdy
spałem. Westchnąłem więc płaczliwie i otuliłem się szczelniej.
Stały przy samochodzie. Walizki,
spakowane, leżały już na dnie bagażnika. Stały. Czekały na nas. Uśmiechały się.
Harry wyminął mnie. Podbiegł do niej. Rzuciła mu się na szyję. Obrócili się
wokół własnej osi. Przytulił ją mocno. W przeciągu kilku sekund zrobił to, na
co ja nie miałem odwagi.
Pocałował ją.
Drżenie uspokoiło się stopniowo.
Kobieta odsunęła się i spojrzała mu prosto w oczy. Musnęła jego policzek
palcami, aż moją skórę przebiegł dreszcz. Gorączka rozpoczętego romansu
szalała. Z trudem oderwali się od siebie. Zerknęła na mnie.
- Do widzenia,
Louis.
Uśmiechnęła
się. Szczerze. Ukazała pełne uzębienie. Tak naturalnie. Nic dziwnego, nie miała
pojęcia, co właśnie działo się wewnątrz mnie.
Krzyczałem, ale nikt nie słyszał żadnego
dźwięku. Płakałem, ale nikt nie dostrzegł łez. Krwawiłem, ale nikt nie widział
krwi. Po prostu stałem. Z oczami rozszerzonymi szeroko, niczym porcelanowa
lalka. Ze sztucznym, firmowym uśmiechem, który wpełzł na moje usta tak łatwo.
- Do widzenia.
Pomachały, wsiadły do samochodu, odjechały.
Długo jeszcze tam stał i przyglądał się pustej leśnej drodze.
Poszedłem zaparzyć sobie kawy.
- No dalej, Lou, oni tego
potrzebują!
Roześmiałem się perliście. Śmiech niósł
się echem po całej garderobie. Wszystkie oczy zwrócone były na mnie.
Zignorowałem zniecierpliwione westchnienia Paula oraz ponaglenia Liama.
- Robisz im tylko nadzieję!
Wyszczerzył się słodko. Dołki w
policzkach ukazały się w pełnej krasie. Zatrzepotał figlarnie rzęsami i posłał
mi kolejne błagalne spojrzenie. Wypuściłem powietrze nosem. Wywróciłem
teatralnie oczyma.
- Gdyby odebrać im zachwyt nad Larrym
Stylinsonem, staliby się równi owadom. Przerodziliby się w szare postacie
łażące po równie szarym krajobrazie, niezdolne dostrzec codziennych
niezwykłości!
Zachichotałem. Jeżeli przyszło walczyć o
swoje, Harry był w tym niezrównany.
- No dobrze, filozofie!
Zapiszczał jak nastolatka.
Podskoczył kilkakrotnie w miejscu. Pokręciłem głową z udawaną pobłażliwością.
Na scenę weszliśmy, trzymając się
za ręce.
Co
czułem? Z pewnością gniew połączony z rozczarowaniem. I rozpacz. Nic innego nie
mogłoby tłumaczyć napięcia w plecach, nagłego bólu w okolicy klatki piersiowej
i spazmatycznego oddechu.
Mieszałem
cukier w filiżance i przyglądałem się temu, jakbym wykonywał najbardziej
interesującą czynność pod słońcem. Moje życie było w kawałku. Ten pocałunek
zapieczętował jedynie serię nieszczęść, które miały rychło nastąpić.
Jakiekolwiek relacje, które były między nami
i wykraczały poza kontakty przyjacielskie były jedynie moją wizją. Kreowałem
sobie sumiennie kolejne scenariusze, które podświadomie uznawałem za prawdziwe
i dlatego przebłyski świadomości tak bardzo bolały.
I znałem jego twarz zbyt dobrze. Nie
potrafiłem sobie wyobrazić innej jej pozycji, niż skierowanej prosto na mnie.
Przebywanie z nim uspokaja mnie. Zabiera
wszystko, co złe. Znajduję się w miejscu, w którym tracę kontrolę i dlatego
wszystkie chwile, które dzieliliśmy zawsze kończyły się zbyt wcześnie. Także
świadomość, że jego usta dotknęły ust kogoś innego niż ja, przytłaczała mnie
niezmiernie. To może postawa samolubna i zapewne egoistyczna, ale tego nie
mogłem w sobie zmienić.
Kochałem
go.
Zdałem
sobie sprawę, że mieszam napój zdecydowanie za długo, więc wrzuciłem łyżeczkę
do zlewu i dzierżąc kubeczek, udałem się na naszą werandę.
Jego
buty walały się po podłodze. Usiadł po turecku w bujanym fotelu. Uśmiechał się
pod nosem, nie przestawał wpatrywać się w ekran telefonu komórkowego, który
przez cały czas brzęczał. Sweter przewiesił przez oparcie fotela. Słońce wstało
i zaczynało powoli przygrzewać. Po raz pierwszy zwiastowało dobrą pogodę.
Upiłem łyk. Siorbnąłem celowo, by zwrócić jego
uwagę. Bezskutecznie. Przyszedł SMS. Kolejny. Kolejny. I kolejny. Odchylił
głowę do tyłu i roześmiał się na cały głos, przymknąwszy jednocześnie oczy.
Uwielbiałem go w takim wydaniu.
Kiedyś
byliśmy sobie bliscy.
Był
tam, ale jednocześnie jakby go nie było.
Zostawiłem
kawę. Nie miałem już na nią ochoty. Postawiłem ją przed nim. I tak pewnie nie
zauważy, że przygotowana została dla mnie. Wyszedłem. Przystanąłem jeszcze na
progu, obróciłem się i rzuciłem w jego kierunku zbolałe spojrzenie. Czego
również nie dostrzegł.
Spakowałem letnią torbę. Wziąłem koc,
bagietkę i książkę. Wdziałem japonki, jego bluzę rzuciłem gdzieś w kąt. Tak,
miałem ja na sobie. Nie zauważył. Stanąłem w drzwiach i znów na niego zerknąłem.
Jego pozycja nie zmieniła się zbytnio.
- Idę na plażę.
Dzwoń jakbyś czegoś potrzebował.
Pokiwał głową, ale spojrzenie miał
tak zamglone, że śmiałem wątpić, czy cokolwiek do niego dotarło.
Zszedłem ze schodków. Kiedy kroczyłem
w obranym przez siebie kierunku, drobinki leśnego piasku przesypywały się
między palcami moich stóp. Co jakiś czas kopnąłem jakąś szyszkę.
Przegapiłem moment, w którym oczy
zaszły mi łzami. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero, gdy przestałem widzieć,
dokąd idę. To prawda. Minęło trochę czasu. I on zdążył znaleźć sobie kogoś
lepszego. A ja czekałem zbyt długo, aż wszystko samo się ułoży. Widzę więcej,
rozumiem. Ale czasem nadal go potrzebuję.
Wiem doskonale, że nigdy nie będzie
mnie chciał. Dlaczego? Bo nie jest gejem. Nigdy nie będę dość dobry, zawsze
ograniczać będzie mnie płeć. Dopóki traktowałem nasze wygłupy z przymrużeniem
oka, zdawało się, że dzielimy razem coś pięknego. Ale gdy w każdym geście
zacząłem widzieć więcej, niż powinienem, sam dla siebie stałem się uciążliwy.
Otarłem oczy i zdałem sobie sprawę,
że jestem na miejscu. Odłożyłem torbę. Cierpliwie rozłożyłem koc. Bagietkę
jednak zostawiłem w środku. Jeszcze dzisiaj nic nie jadłem.
Nie mogłem się oprzeć - podwinąłem
nogawki spodni maksymalnie do góry. Boso już poszedłem w kierunku morza.
Woda była lodowata. Nie przeszkadzało
mi to. Z powodu braku ciepła i chłód traktowałem jak mojego przyjaciela. Nie
zważając na chorobę, wszedłem jeszcze głębiej. Fascynowała mnie gęsia skórka
pojawiająca się na moich ramionach. Wyobraziłem sobie, że ją dostrzegł. Położył
ciepłe dłonie, potarł kilkakrotnie. Chciał dać mi komfort. I tak zatraciłem się
w tej chwili, że niemal poczułem ten komfort.
Czułem jak oddycha i nie chciałem by
przestał.
Nie doceniałem wytworów wyobraźni.
Byliśmy sobie bliżsi niż Wy. Bliżsi. Zbliżyliśmy
się do siebie bardziej niż Wy.
Nie myśląc już dłużej, rzuciłem się całym ciałem w bezwzględny żywioł.
________________________________
No tak. Wróciłam. Nie wiem, czy na stałe. Miejmy nadzieję, chcę skończyć tę historię!
Rozdział dedykuję @uszati. Za piękny szablon i wsparcie.
(to ja dawna CookieChum - zmieniłam nick, bo dokonała się we mnie jakaś zmiana.)
Mam ochotę się rozbeczeć jak jakaś sklerotyczka. Robisz ze mną niesłychane, raczej chwilami niepożądane rzeczy. Szkoda mi Louisa - jest taki smutny, pogrążony w nostalgii. Mam ochotę podejść i go przytulić, a uwierz, że nie mam takich odruchów w kierunku Tommo zbyt często.
OdpowiedzUsuńWeny życzę malutka :)
~ Fetish
O Boże o.o To... to.. to jest idealne *,*
OdpowiedzUsuńem... no więc... no nie wiem... no dobra, napiszę Ci ten komentarz, szczery do bólu, mam nadzieję, że jednak nie zachowam się chamsko. Jeśli jednak tak się zdarzy, to z góry przepraszam.
OdpowiedzUsuńNo więc z przykrością stwierdzam, że z całego rozdziału podobała mi się tylko końcówka... tak jakoś nie potrafię się wczuć w to, co opisujesz. Nie wiem czy to dlatego, że chłopak zakochał się w chłopaku, a nie w dziewczynie, czy może dlatego że moim zdaniem powinnaś popracować nad opisem uczuć, ale... no po prostu nie potrafię poczuć tego co Louis, niby wszystko wiem, ale jednak czegoś mi brakuje... wydaje mi się, że to te uczucia, ale być może po prostu Twój styl mi nie pasuje. Tak naprawdę to nie wiem.
No więc mam nadzieję, że nie będziesz zła na mnie za ten komentarz. Ale... mimo wszystko czekam na kolejny. Nie powiem, że niecierpliwie, bo niestety tak nie jest, ale może wraz z kolejnymi rozdziałami zdobędziesz moje serce?
Pozdrawiam.
C.♥
dziękuję za szczery komentarz. Nie sądzę, żeby ten styl szczególnie się zmienił, ale twój komentarz znaczy dla mnie więcej niż krókie "fajnie, czekam na next" bo wyraziłaś opinię, co rzadko się zdarza na blogowych opowiadaniach. Dzięki.
UsuńTak bardzo cieszę się, że wróciłaś ! Xxx Rozdział jest tak strasznie smutny, że aż mam ochotę płakać :( Biedny Lou, tak cierpi. Mam nadzieję, że jednak w dalszych rozdziałach Harry dowie się o miłości Louisa do niego. Pisz dalej ;*
OdpowiedzUsuńhttp://give-me-love-like-never-before.blogspot.com/
Jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że nie wiem co napisac *.*
OdpowiedzUsuńJa nie zgodzę się z Cassie, właśnie ukazujesz wszystkie uczucia w tym opowiadaniu bardzo dobrze.
Aczkolwiek każdy ma inny gust i tok myślenia.
Kocham twój styl pisania, jest bezbłędny. Kocham to wszystko, jak opisujesz.
Najbardziej spodobał mi się ten fragment:
"Krzyczałem, ale nikt nie słyszał żadnego dźwięku. Płakałem, ale nikt nie dostrzegł łez. Krwawiłem, ale nikt nie widział krwi. Po prostu stałem. "
Piękny <3 Mimo, że ślicznie to opisałaś, to strasznie ten fragment jak i cały rozdział mnie zasmucił. Współczuję Louisowi, i nie wierzę w to, że Harry pocałował Maggie. Mówiłam, że jej nienawidzę? Tak? Świetnie, podtrzymuję to.
Końcówka rozdziału jest równie dołująca co początek i koniec. Zakochałam się <3
I podziwiam cię za talent, jesteś świetna w tym co robisz i nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że wróciłaś : 3
<33333333333333
Przepraszam, że dopiero teraz, Bernie! :c
OdpowiedzUsuńNo więc przeczytałam i jestem zachwycona. Ale jednocześnie jest mi tak cholernie smutno, bo Harry naprawdę nie wydaje się być zainteresowanym Lou w 'ten' sposób. A tak bardzo bym tego chciała.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, co mam tu napisać. Chciałabym, żeby Harry w końcu przejrzał na oczy. Bo każdym swoim ruchem przysparza Lou tyle bólu... Nie wiem, czy na miejscu Lou pogodziłabym się ze świadomością, że to nie ja sprawiam, że na jego twarzy pojawia się uśmiech. A przynajmniej nie w tych chwilach, które tutaj opisałaś.
Jesteś wspaniała i pamiętaj, że niesamowicie Cię podziwiam x
Oby Lou i Harry byli razem...
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ! Jest strasznie wciągające
Czekam na następny
Ciesze się że wróciłaś, bardzo brakowało mi twojej wersji Larry'ego :D
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale mam mieszane uczucia. Z jednej strony szkoda mi Louisa, który musi męczyć się sam i znosić widok Meggie, z drugiej jednak strony, cieszę się, że Harry znalazł w końcu swoją miłość. Może nie tę życiową, jednak zawsze coś. W poprzednich postach Meggie nie przypadła mi do gustu, ale teraz, jeśli tak się zastanowię, to nawet da się ją zaakceptować.
Przepraszam za tak lichy komentarz, jednak nie mam siły napisać nic więcej..
Jeśli masz ochotę, wpadnij na moje blogi.
Pozdrawiam i życzę weny ;**
nory rozdział na becausetruelovecannothide.blogspot.com zapraszam serdecznie! Xx P.S śliczny wygląd bloga!! <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno piszesz cudownie. Uwielbiam Twój styl pisania. Ukazujesz tak wiele emocji. Kocham to. Jesteś świetna! :) <3
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowe opowiadanie o Larrym.
OdpowiedzUsuńhttp://you-are-blind-to-what-you-hear.blogspot.com/
Jakie zajebiste *.*
OdpowiedzUsuńKocham Twój styl pisania ^^
Czekam na nn pozdrowienia xx
hej, zapraszam na hard-bland-sensitive.blogspot.com, zachęcam do wyrażania opinii na temat opowiadania - Emilie
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest po prostu cudowne, przesycone tymi wszystkimi uczuciami, że wręcz można się w nich zatracić... Tak się cieszę, że tu trafiłam. Mam nadzieję, że jednak postanowisz je dokończyć. Błagam cię o to! Ostatni rozdział, a zwłaszcza końcówka, sprawił, że nie mogłam powstrzymać łez. Beksa ze mnie, wiem, ale sposób w jaki opisałaś uczucia Lou... Wciąż nie mogę się uspokoić. Ostatnie zdania... Scena w wodzie... Proszę cię, nie możesz tego tak zostawić. Proszę, proszę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny
@KateStylees
(http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/)
JEZUS ALE CUDOWNE *.*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną część <333
no i po za tym, zapraszam też do siebie :) http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/
Opowiadanie przecudne , w idealny sposób wyrażasz uczucia ... czekam na następny i jak bedziesz miala czas zapraszam do mnie http://lolaa1881.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBiedny Lou.
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie doznalam zalamania!
Ale jest to tak prawdziwie z emocjami opisane.
Wyraza wszystko co powinno.
Wszystko jest na swoim miejscu.
Nie moge doczekac sie nexta!
Ueielbiam Twoj styl pisania!
Powiem szczerze ze wyraza to sytuacje orginalna, bo nie czytam jeszcze Larrego z taka fabula.
Jest swietne!
Czekam...xx
Hakuna Matata One Direction Wymiata - H . M . O . D . W !
OdpowiedzUsuńCUDO :** nie wiem jak tu trafiłam ale na pewno zostanę !!! Pokochałam te opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/
Świetny rozdział. Nominowałam cię do Libster Award. Więcej dowiesz się na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział . <33 !
OdpowiedzUsuńczekam na następny ! zapraszam do mnie :
http://loveonedirection-forever.blogspot.com/ :))
hej, Bernie, nominowałam Cię do Liebster Award. Także wiesz, jak chcesz, to wpadnij na moje WHY :)
OdpowiedzUsuńHej, zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Awards. Szczegóły na moim blogu: we-go-to-heaven.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHejka zostałaś nominowana do Libster Awards .
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu http://wafelku.blogspot.com/
Hej chciała bym cię poinformowac o nominacji do Libster Award wiecej informacjo na moim blogu http://thissongisforyoularry.blogspot.com/2012/11/rozdzia-8.html#comment-form
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award więcej na http://torn-bromance.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozpływam się przy Twoich słowach, rozpływam się przy tej historii, choć jest pełna smutku i bólu. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://we-are-like-different-stars.blogspot.com/
Rany.. Zmiażdżyłaś mnie. Twoje słowa są piękne, doskonale wyrażasz emocje. Masz talent, pielęgnuj go. Okropnie Ci zazdroszczę, że potrafisz robić to, co kochasz w tak dobrym stylu. Jeden z najlepszych blogów na jakie trafiłam.
OdpowiedzUsuń