Czułem się trochę tak, jakbym był
nie na bieżąco z własnym życiem. To wszystko tak popędziło. Podjąłem wiele
pochopnych decyzji, ale żadnej z nich nie żałowałem. Zakpiłem sobie z własnego
rozsądku. Stałem się kimś, za kogo zawsze mnie miano. A ja zawsze zaprzeczałem.
Czemu zdałem sobie sprawę, że go kocham?
Jak tego dokonałem? Po prostu pewnego ranka obudziłem się w naszym wspólnym
pokoju hotelowym i zobaczyłem, jak śpi. Poczułem nagły przypływ czegoś, czego
jeszcze nigdy nie czułem do żadnego mężczyzny. I zdałem sobie również sprawę,
że nie czuję już tego do Eleanor. Dlatego musiałem to zakończyć, nie mogłem jej
oszukiwać.
Oczywiście nigdy nie poznała
prawdziwego powodu tego rozstania. Nie mogłem jej tego wyjawić. Zranione
dziewczyny zachowują się różnie. A ja nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek
ryzyko.
A on... Nie pozna prawdy nigdy. Za
bardzo się boję. Boję się odrzucenia, samotności. Boję się, że spojrzy na mnie
z odrazą, w jego oczach zaczai się obrzydzenie, zapyta czy jestem aby normalny
i odejdzie. I nie będzie tak jak kiedyś. A tego nie zniósłbym.
Promienie słoneczne kładły się równymi pasami
na czystej, drewnianej podłodze. Obudziłem się i z cichym westchnieniem
uchyliłem powieki, bo jeden z nich uparcie osiadł mi na twarzy. Było wcześnie,
czułem to na skórze. Czułem lekki chłodek przenikający przez cienką kołdrę,
więc obróciłem się w bok i przykryłem się pod same uszy.
Wtedy go dostrzegłem. Siedział na
krześle naprzeciwko mojego łóżka i wpatrywał się we mnie intensywnie.
Przechylił się lekko w moją stronę, a palce dłoni splótł na kolanach. Zielone
oczy, przenikające mnie na wskroś. Lekki dreszcz.
- Dlaczego mnie
wczoraj nie obudziłeś? Spałem na werandzie całą noc.
W jego głosie nie było urazy.
Wyglądał na trochę niewyspanego i poobijanego od niewygodnej pozycji do spania,
ale nie wydawał się urażony.
- Drzemałeś tak
słodko. Nie mogłem tego zrobić.
Posłałem mu lekki uśmiech.
Wyszczerzył się tak promiennie, jak to tylko on potrafił. Zdałem sobie sprawę,
że uśmiechnąłem się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Nie tylko mnie to
rozradowało.
Ani się obejrzałem, a już wcisnął
się do mnie, nakrywając szczelnie nas obu. Wąskie posłanie. Jego ciało tuż obok
mojego. Jego ręka obejmująca moją talię. Jego twarz tuż przy moim karku. On.
Spiąłem się cały momentalnie. Znów
to robił. Bawił się. Bawił się tak, jak przed kamerami. Bawił się w coś, w co
uwierzyły miliony. Bawił się w coś, w co nie uwierzyłem ja. Bo wiedziałem, że
dla niego to po prostu zabawa.
- Ale u ciebie
cieplutko.
Jego szept i ciepły oddech, który
wydostawał się przy okazji i owiewał moją szyję. Mógłbym pozostać w tej
fantazyjnej fikcji na zawsze. Zadowoliłbym się. Do czasu.
- Nie spinaj się
tak, Loueh. Przecież tylko się przytulam. Ogrzej mnie, zimno dziś na dworze.
Jak mógłbym nie spełnić tego
żądania? Sam miałem na to okropną ochotę.
Przygarnąłem go bardziej do siebie,
obejmując go także. Nogę położył na moich, a jego zimna stopa dotknęła mojej
łydki. Ścisnąłem je delikatnie, żeby zapewnić mu więcej ciepła i zamknąłem
oczy. Zapewne rozpoczął dzień dużo wcześniej niż ja. Pachniał delikatnym
mydłem, świeżym pieczywem i kawą. Pachniał najpiękniej na świecie. Sam nie wiem
kiedy ponownie zasnęliśmy.
Łkałem już w łóżku trzy dni. Bez jedzenia, jedynie o wodzie. Nie mogłem
jeść. Nie mogłem pogodzić się z tym, co zrobiłem i z tym, kim jestem. Chciałem
umrzeć, żeby taki potwór nie chodził już dłużej po świecie. Bo jak nazwać
osobę, która bezustannie wmawiał sobie, że nic nie czuje do najlepszego
przyjaciela, podczas gdy sam był w zaawansowanym związku?
Próbowałem się od tego oderwać.
Mówiłem w wywiadach, że mam dość wiecznej paplaniny o "Larrym
Stylinsonie". Mówiłem, że mnie to nie śmieszy, że mam dziewczynę. Kupiłem
dom, zamieszkałem z nią. Zrobiłem wszystko, co tylko mogłem. Ograniczyłem
zabawy w gejów przed kamerami, starałem się wydorośleć, ustatkować. Nie robiłem
tego ze specjalnym zamierzeniem, nie wiedziałem, że go kocham. To po prostu
siedziało wewnątrz mnie. W podświadomości. Syndrom walki i ucieczki. Wybrałem ucieczkę.
Ale prawdziwa miłość postanowiła mnie dogonić.
Przystanął obok łóżka, chwycił się
pod boki. Patrzył na mnie chwilę z rezygnacją.
- Koniec. Nie możesz tu tkwić. Zabieram
cię na wakacje!
W jego głosie tyle było władczości
i pewności, że zdziwiony, podniosłem głowę. Wyciągnął mnie siłą z łóżka,
zamknął w łazience i kazał się umyć. I nie wypuścił, dopóki tego nie zrobiłem.
Później pustym wzrokiem obserwowałem, jak pakuje nasze walizki, sadza mnie w
samochodzie, sam zasiada za kierownicą i jedziemy.
I pojechaliśmy. Podróż trwała sześć godzin. Trochę spałem, ale większość
czasu rozmawialiśmy. Rozśmieszał mnie, pocieszał. Był jak idealna kuracja,
pozwolił mi być sobą.
Teraz było już niemal normalnie.
Rozpoczynał się drugi dzień naszych krótkich wakacji. Zerknąłem na niego. Znów
spał. Ten człowiek mógłby przespać całe życie i nawet by się nie zorientował
kiedy został staruszkiem, a wszystkie jego słodkie loczki wypadły i jest łysy!
Leżałem od strony ściany, więc najdelikatniej jak tylko mogłem, zdjąłem z
siebie wszystkie jego kończyny i wyszedłem z łóżka. Chłopak drzemał z
delikatnym uśmiechem na ustach. Mimowolnie pogłaskałem koniuszkami palców jego
urocze dołeczki.
Faktycznie wewnątrz kempingu było
zimno, więc nakryłem go szczelniej, a sam ubrałem ciepły, wełniany sweter
należący do niego. Był mi troszkę przyduży, więc opatuliłem się jeszcze
bardziej. Sweter pachniał tak samo jak on. Musiał go nosić dziś rano. Więc,
gdyby był jeszcze ciepły, czułbym się niemal tak, jakby znów mnie przytulał.
Szybkim ruchem odgarnąłem włosy z
czoła i otworzyłem chlebak. Znalazłem w nim świeżutki chleb, jeszcze letni i
dwie bułki. Harry prawdopodobnie wybrał się wczesnym rankiem po pieczywo.
Zaśmiałem się pod nosem na sam fakt, że najbliższa piekarnia była daleko stąd.
Był taki kochany! Szkoda, że odbierał taką troskę inaczej niż ja.
Znalazłem także masło i ser w
plasterkach, więc posmarowałem nim kilka kromek, bułki. Oprócz tego ugotowałem
dzbanek herbaty i kawy i obie przelałem do dwóch termosów. To wszystko
wsadziłem go koszyka wraz z paczką solonych paluszków.
- Ładnie
wyglądasz w tym sweterku.
Podskoczyłem w miejscu i obróciłem
głowę na dźwięk jego zachrypniętego głosu. Usłyszałem śmiech przesycony
radością, spowodowany moim zaskoczeniem. Pozwoliłem, by dobrał się do koszyka.
Otworzył go i szperał w nim chwilę. Nasze spojrzenia spotkały się, kiedy
podniósł na mnie roześmiane oczy.
- Czytasz mi w
myślach. Piknik na plaży?
Pokiwałem z wolna głową. Dopiero
wtedy zauważyłem, że był w samych bokserkach. Przegapiłem moment, w którym
rozebrał się, leżąc ze mną. Badałem przez chwilę jego posturę. Od długich nóg,
przez umięśniony tors i ciepłe ramiona, które uwielbiałem czuć na swoim ciele.
- Ubierz się
palancie, przeziębisz się.
Wyszczerzył się, prezentując
idealnie białe uzębienie. W kilku krokach pokonał dzielącą nas odległość i
wtulił się we mnie. Od razu rozsunąłem sweter i oplotłem nim nas obu. Może
mógłbym się oszukiwać? Udawać, że tak jest dobrze? Nie. Bo na dłuższą metę to
nie zdałoby egzaminu. Po jakimś czasie znalazłby sobie kogoś, a ja stałbym z
boku i przyglądał się temu z pustką w oczach.
Szkoda, że w tamtej chwili nie
wiedziałem, że to nastąpi tak szybko. Może mógłbym się przygotować?
Moje serce sypało się, gdy to
czyniłem, ale prędko odsunąłem go od siebie, a prawą ręką wziąłem koszyk i
próbowałem przez chwilę złożyć do kupy to, co zostało z mojego zdrowego
rozsądku. Kiedy znów na niego spojrzałem, miał już na sobie beżowe spodnie,
T-shirt i bluzę. Zapatrzył się gdzieś w dal, jakby chciał uniknąć mojego
wzroku.
- Idziemy?
Bez słowa ruszyłem za nim.
Beginnings - Początki.
Wiem, że rozdziały są niesamowicie krótkie.
Ale jakoś nie mam ochoty ich na siłę rozciągać.
Krótko i zwięźle.... Miejmy nadzieję, że jest to zwięzłe!
Pozdrawiam.
Dedykacja dla mojego sunshine Souris!
Beginnings - Początki.
Wiem, że rozdziały są niesamowicie krótkie.
Ale jakoś nie mam ochoty ich na siłę rozciągać.
Krótko i zwięźle.... Miejmy nadzieję, że jest to zwięzłe!
Pozdrawiam.
Dedykacja dla mojego sunshine Souris!
Mniejsza, że teraz piszę z laptopa i pewnie za chwilę mnie coś trafi. Wspomniałam, może, że wręcz chorobliwie nienawidzę na nim "siedzieć"? Anyway co do rozdziału to... czułam taki psychiczny ból Louis'a. Boże jak on cierpiał. Dlaczego Ty tak piszesz emocjonalnie? To nie ludzkie wręcz. Ach i słowa "Ubierz się palancie, przeziębisz się." wywołały na mej twarzy taki smutny uśmiech. Bo to mimo, że według ciebie, banalna historia, jeśli jest dobrze opisana będzie niesamowita. Szkoda, że Hazz bawi się w homoseksualistę. To przykre. I szkoda, tylko, że te wakacje będą trwać bardzo krótko. Ale mam nadzieję, że w ostateczności Larry będzie realny, prawda? Napisałabym jeszcze, ale tak jakoś mi smutno się zrobiło... Acvh no i właśnie! Dziękuję dedykację moje maleńkie sunshine ♥. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. Koooooocham cię ♥
OdpowiedzUsuńja też Cię kocham Sourisiu ♥
Usuńjejuuu . Biedny Lou, mam wielką nadzieję, ze Harry nie 'bawi' się jego uczuciami i odbiera to jako... nie zabawa ? Wybacz , ale nie umiem złożyć żadne sensowne zdanie.. °.°
OdpowiedzUsuńKiedy wyobrażałam sobie moment, gdy Curly w samych bokserskach przytula się do Lou noszącego jego sweter i okrywają go nim to .. kurcze no, takie słodziutkie <3 aż uśmiech sam wkracza na moją twarzyczke .. ^^
Więc co ja Ci mogę napisać ? Rozdział znakomity *_*
Czekam na kolejny z niecierpliwością ! :3
Pisałam Ci już, że jesteś GENIALNA lecz nie zaszkodzi powtórzyć. Czytając to miałam CIARKI, jak wiesz, i stwierdzam fakt, iż to będzie najlepszy blog jaki czytałam o 'gejach' hahha <3 Wszystko tu jest piękne, i emocjonujące. Wspaniale opisane uczucia Lou, szkoda mi go. Brak akceptacji jest czymś starszym, czasami najgorszym. Czekam na III, i 'sram w gacie' jaki będzie. hahahah :D
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, że krótkie rozdziały, ważne żeby w ogóle były, prawda? Rozdział mi się niesamowicie podoba. Ciekawi mnie czy Harry też coś czuje do Louisa, czy dopiero potem poczuje coś więcej. Także czekam na kolejny rozdział. Może jakaś szczera rozmowa na plaży? ;>
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
awww :) strasznie mi się podoba to co teraz piszesz. i fajnie ze od strony Louisa własnie. i to jest wszystko takie mhmm smutne a zarazem słodkie ;) powiem ci ze taka długość mi nawet odpowiada.a no i chyba Harry niedługo przestawi kogos Louisowi, nieprawdaż ?
OdpowiedzUsuńKyllie <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWow ! To co piszesz jest świetne <3
OdpowiedzUsuńW ogóle fabuła bardzo ciekawa ;D
Super , już nie mogę doczekać się do następnego rozdziału ;))
Hm kiedyś nie przepadałam za opowiadaniami o Larry'm, ale teraz mnie to zaciekawiło. Mam nadzieję, że chłopaki będą razem i dasz kilka pikantniejszych scenek xd Fabuła nawet mnie wciągnęła, więc czekam na rozwinięcie oraz kolejną notkę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://believe-in--yourself.blogspot.com/
Jejuu, strasznie się wczułam w sytuację Louisa. ;c i to mi się właśnie podoba ;D Lubię takie rozterki bohaterów ;) wiem, wiem. jestem dziwna xd Ech, w końcu Haroldzik przegnie pałkę i niewyżyty seksualnie Louis się na niego rzuci ;D Kochana! Nawet nie próbuj pisać na siłę, bo po prostu to już nie będzie to samo. Czekam na nowy rozdział (oczywiście pisany na luzie) ;*
OdpowiedzUsuńNo właśnie, rozdziały są zdecydowanie za krótkie *.* Ale wybaczam ci to ponieważ ich treśc jest zachwycająca <3 Piszesz naprawdę dobrze, a literówek żadnych nie wyłapałam <3 jest super ;3
OdpowiedzUsuńHmmm, fabuła też wydaje się jak najbardziej w porządku chociac czytałam podobne, nie takie same, lekko podobne ;3
Mimo wszystko zapowiada sie strasznie ciekawie i z pewnością będę czytac ^^
Informujesz może? - jeśli tak to tt @uszati , gg 13965080 albo na blogu destiny-is-death.blogspot.com/ gdzie cie również zapraszam <3
powodzenia w prowadzeniu bloga i weny <3.
xoxo Tina.
Komentuję dopiero teraz. Przepraszam, ale w końcu lepiej późno niż wcale;3.
OdpowiedzUsuńWięc. Wszyscy odnoszą się do fabuły, to może ja też :D? Moim zdaniem jest cudowna. Wszystko jest takie poukładane i dopięte na ostatni guzik. Strasznie się przez Ciebie jaram.
Po za tym, Louis. Tak strasznie się w niego wczułam, że ojej, ale to dobrze. To taki znak, że piszesz ge-nial-nie!
nie szkodzi, że rozdziały są krótkie. Po, co je na siłe przedłużać, skoro i tak napisałaś to świetnie!? ♥
tak więc czekam na następny rozdział :):*.
Mówiłam ,że przeczytam więc przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńWiedz ,że musiałam włożyć wiele energii w to aby zrozumieć sens słów ,które czytałam...
A jakie słowa czytałam?
Czytałam coś pięknego. :3 Uwielbiam czytać to co piszesz bo jest takie niesamowite a zarazem... Naturalne...
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję ,że przeczytam go szybciej niż ten :)
ja po prostu.... musiałam odczekać jakieś dziesięć minut i uspokoić się po przeczytaniu tego rozdziału. Wcześniej nie dałabym rady. Nie wiem co mam napisać. Mam mętlik w głowie i nie potrafię się na niczym skupić. Ostatnio straciłam wiarę w Larrego i sama się tego wstydzę, jednak po przeczytaniu twojego bloga wszystko się odmieniło. Zastanawiam się, jak mogłam być taka głupia ? Jak mogłam zwątpić w tę dwójkę ? Choć to dopiero początek, to twój styl pisania mnie urzekł. Czarujesz czytelników. Już czuję, że wpadłam w twoje "sidła" :) No nic, do następnego x
OdpowiedzUsuńdziękuję, takie słowa wiele dla mnie znaczą! :D
UsuńKocham to jak piszesz. To jak pokazałaś tę całą historię Larrego, dało mi do myślenie jak jest faktycznie między nimi. Uwielbiam twój blog i już teraz mogę śmiało powiedzieć, iż stał się jednym z moich ulubionych <3 Z niecierpliwością wyczekuję nowego rozdziału...:D
OdpowiedzUsuńhttp://give-me-love-like-never-before.blogspot.com/
Wiesz jak Cię uwielbiam za Twój komentarz na moim blogu i fakt, że zostawiłaś linka o swojego?
OdpowiedzUsuńNie? To już wiesz :)
Od razu dodaję bloga do obserwowanych i czekam na nowy! *-*
Uwielbiam Twój styl. Krótkie zdania, które doskonale wyrażają wszystko, co masz zamiar nam przekazać w taki sposób, że chwilami przechodzą mnie ciarki wzdłuż kręgosłupa.
Cieszę się, że nie jesteś jedną z tych autorek, które od samego początku uważają się za nie wiadomo kogo i bardzo wywyższają. Mimo że połowa ich rozdziałów to bujne opisy przyrody a z fabuły nie da się kompletnie nic wywnioskować.
Twoje opowiadanie jest doskonałe w każdym, nawet najmniejszym calu i wiesz, to mnie trochę przeraża.
Boję się, że Twój blog będzie kolejnym, od którego się 'uzależnię'. Będę godzinami siedziała z myślą, kiedy dodasz coś nowego. To złe, wiesz? Już teraz źle na mnie działasz.
Nie przestawaj.
Przepraszam, ale nie mam pojęcia, co jeszcze mogę tu napisać. Obawiam się, że musisz przygotować się na moje (zazwyczaj) długie komentarze, w których żadne zdanie nie ma sensu i piszę o kompletnych głupotach nie na temat, bo jestem kretynką :D
Dodaj coś jak najszybciej (?)
Dziękuję x
O ja! ♥
OdpowiedzUsuńWzięłam się za twojego bloga dopiero dziś, ponieważ chciałam go przeczytać na spokojnie.
Kurde, jakie to jest piękne. Nie mogę, zakochałam się w tym opowiadaniu, już Cię uwielbiam i cieszę się, że to dopiero początek. Mam nadzieję, że szybko tego bloga nie zakończysz, normalnie mam ciary, jak czytam to wszystko o Louisie i Harrym... A ten fragment z udawaniem przed kamerami, po prostu utwierdził mnie w przekonaniu, że Larry is real♥
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się niebawem. Dziękuję za milutki komentarz u mnie, dopiero zaczynam i aż mi się ciepło na serduszku zrobiło.
Dziękuję ♥
Angie :)
Tak kurwa w końcu . !! :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam blog który przesiąka mnie emocjami . Zalepia uczuciami które są tak dokładnie przekazywane . :D
Uwielbiam taki sposób pisania , można się tak pogrążyć w ciepłej pościeli , skarpetkach i kakao przy relaksującej muzyce . Świetne .
Rozdział wcale nie jest za krótki , dłuższy był by też świetny ale przesycony , nie smaczny jak na chwilę do poczytania . Taki jest idealny .
Harry i Louis .
Tak ma być .
Kocham .
xoxox